czwartek, 21 lipca 2022

Reshuffle

    Fale rozbijały się o ściany naszego wielkiego statku. Czułam słony zapach bryzy i słońca, który działał na mnie uspokajająco. Wpatrywałam się w pokaz siły wody walczącej z nami, byśmy nie mogli płynąć tam gdzie chcemy. Generalnie ostatnio dość dużo znaków na niebie i ziemi jasno wskazywało nam, że nie dryfujemy pod ramię z przeznaczeniem. Mnie na przykład już cztery razy usiłowano zabić. Śpię sobie, nie wadze nikomu, aż tu nagle bęc. Ktoś dość nieudolnie uderza mnie rurą w głowę. Przecież to by mnie nie zabiło. To nikogo by nie zabiło... 

     Całe szczęście ja znam skuteczne sposoby dekapitacji człowieka za pomocą mojej nowej, jeszcze cieplutkiej protezy. Nim wyjechałam, Hermes wręczył mi pokrowiec skrywający tą ślicznotkę. Lekka i wytrwała, stworzona specjalnie dla mnie. Ma wysuwane ostrze, które przekroi niemal wszystko. Głowy tych kretynów zawsze nabijałam na pręt umocowany na górnym pokładzie. Pięknie się prezentują zamiast tradycyjnej syrenki. Jeszcze trochę i będą wyglądać jak szaszłyk ze zdrajców. O dziwo nikt z nich nie był niewolnikiem, każdy należał do organizacji, co oczywiście zgłoszę, gdy tylko wrócimy. Pewnie Posejdon ich przysyłał. Sam na razie nie bardzo mógł się ze mną zmierzyć. 

     Karą za niewykonywanie rozkazów Zeusa było przewiercenie biedakowi kolan. Nie ma dostępu do cerberosa więc goi się w normalnym tempie. Mam rozkaz podać mu stosowną dawkę dzień przed wielkim starciem (mecha Tess kontra... kraken?). Posejdon wychodzi z kajuty tylko wieczorem, gdy pcha przed sobą wózek, na którym leżą zwłoki którejś z jego kochanek. Ostatnio miewa paskudne humory. Codziennie zabija jedną z nich. 

    Nie żeby mi było suk szczególnie szkoda, ale mógłby to robić odrobinę czyściej. Na pewno jest co sprzątać, bo leję się z nich jak z kranu. Widziałam już jak wyrzuca ciała do oceanu niczym zepsute zabawki. Cena luksusu, ciekawe czy wiedziały na co się piszą... 

     Ktoś zmierza w moim kierunku...

     - Tata?

     -  Nie... Tess, mamy dwie doby do celu, może byśmy zaczęli się przygotowywać? Triangul to nie jest przeciwnik, którego można zaatakować tak ot.- powiedział dowódca najemników. 

     - Ty nawet ludzi nie potrafisz ogarnąć, a co dopiero wielkiego przypominającego wyspę stwora... przyniosłam wam z rezydencji po jednym M249, macie pełno M24, same dobre literki i cyferki, już nie wspomnę o tym bajecznym ładunku wybuchowym, który mam wsadzić mu do środka, żeby się trochę rozerwał.. 

    - Ale jaki ty masz plan kobieto, ja nie wiem gdzie mam ludzi ustawić! 

    - Chciałabym żebyście dawali z siebie wszystko, każdą łuskę. Ja w tym czasie z Posejdonem popłynę z ładunkiem pod Krakena i zrobimy kabum. 

     - Kabum. 

     - Tak. 

     Widziałam jak się powstrzymuje, żeby mi nie powiedzieć jak bardzo uważa mój plan za wybrakowany. Wiedział, że to ja tu dowodzę, niby Posejdon miał coś do powiedzenia, ale ostateczne kroki podejmuje ja. W zasadzie nie jestem przecież kretynką, miałam plan i był on naprawdę dobrze doprecyzowany. Niemniej mógłby on wywołać małe poruszenie, więc wszystko im powiem już w ostatniej chwili. Potrzebuję chaosu, który zostanie wywołany. 

    Odszedł nie żegnając się oficjalnie. Odnotowałam to w pamiętniczku. 


                                           *     *      *      * 


    Gdy nastała noc ja dalej siedziałam pełniąc samozwańczą funkcje upośledzonego trzeciego oficera. Nie wiem czy widzieliście kiedyś mrok na takim statku, szczególnie dziś, gdy niebo przysłania ogrom chmur.  Nie widać nic poza granicą pokładu, którą wyznaczają dogorywające światełka. Ja jednak czekałam na ten jeden moment. Posejdon wyszedł pchając przed sobą wózek, na którym siedziała zakneblowana kobieta. Ledwo oddychała, przez złamany nos. Krew zaplamiła jej strzępy ubrań, które już bardzo nieśmiało usiłowały ją osłonić. W jej postawie widziałam obojętność owcy prowadzonej na rzeź. Wiedziała co się stanie, wiedziała, że nie może nic zrobić. Ciekawe czy by się uśmiechała wiedząc co się zaraz stanie. 

   Gdy spadała z krawędzi statku nawet nie pisnęła. Wiedziała, że krzyki nie pomogą, ale zrobiłam to ja, dowódca batalionu jednoosobowej armii- Tess. złapałam ją tak, by nie umarła od zderzenia z takiej wysokości z taflą wody. Zadbałam też by nie rozszarpały nas turbiny, a to wszystko, by potem wciągnąć ją spowrotem na pokład. Ściągnęłam jej taśmę z ust gdy już się trochę uspokoiła. Patrzyła na mnie jak na Boga, którym zapewne teraz w jej oczach byłam. 

    - Wiem, wyglądam olśniewająco, a teraz dziękuj. Nie krępuj się. 

    - Czemu mnie uratowałaś, nienawidzisz nas. 

    - Bardzo dziwnie wymawiasz dziękuję. Jesteś mi potrzebna do pewnej czystej roboty, dzięki której świat będzie lepszym miejscem. I nie schlebiajcie sobie jakbyście były wyjątkowe. Wszystkich nienawidzę, może poza Hermesem, jest uroczy i praktyczny.  

     - Dziękuję, ale... co teraz ze mną będzie. Umrę tu bez jego obrony. 

     - No pojebana kobieta. Konkubent bije i zrzuca ze statku na pożarcie rekinom, ale przynajmniej kupi kwiaty, co? Ja Cię ochronię, będziesz mieszkać w kajucie do której nikt nie ma wstępu, bo tylko ja mam do niej klucz i ustawiam przed nią zwłoki szczurów, które łapie. 

    - Fuj... Jest jeszcze jakaś kochanka Posejdona tam? 

    - Nie, wszystkie do tej pory miały połamane kończyny, więc by mi się nie przydały. Ty masz tylko przestawiony ryj, to nie przeszkadza w zadaniu. 

     - Chyba każda następna będzie w dobrym stanie. Wiemy, że nas zabije więc już nie stawiamy oporu bo to nie ma sensu. używamy luksusów póki możemy... 

    Uśmiechnęłam się i pomyślałam o tym, że teraz ja sobie zbuduje harem, ale wyszkolę je w jeden księżyc i sprawie, że będą naprawdę pożyteczne. Samym ładnym wyglądem nie zapracują na suszone owocki z mojej walizki. Po cichutku przetransportowałam zacną damę do jej komnaty, w której spędzi rejs (hehe).  Potem zamknęłam ją od zewnątrz i ustawiłam kupkę zasuszonych trupków pod samymi drzwiami. Idealnie. Teraz może się czuć jak księżniczka w zamku pilnowanym przez smoka. Ma tam nawet kibelek, a jak na standardy tego statku- to już luksusy. 

    Wracając do kajuty klasycznie zabiłam jakiegoś najemnika, który usiłował mnie zabić, nadziałam jego głowę na pręt razem z resztą kolegów, umyłam zęby i położyłam się w łóżku ignorując zapach materacy. 


                                            ***** ***


   Kolejny wspaniały dzień rozpoczęłam od odwiedzenia mojej księżniczki w zamku, nastawiłam jej nos, uzupełniłam zapas wody, dałam trochę jeść i zostawiłam uniform, w którym wyglądała jak nikt. Idealnie. Czułam się jakbym miała zwierzątko. Taka świnka morska, ale robiąca do kibelka więc nie trzeba sprzątać. Zrobiłam jej krótki wykład na temat skradania się. Jest to jedna z pierwszych lekcji, której nauczyłam się w akademii zabójców chujwiegdzie imienia Zeusa. Potem trochę poćwiczyłyśmy, żeby nabrała wprawy i zostawiłam jej instrukcje czynności, które ma ćwiczyć już samodzielnie przez cały dzień. Wieczorem pewnie dostanie nawet koleżankę do towarzystwa (czy muszę rejestrować hodowle?) i razem będą zgłębiać tajniki Nie Chodzenia Jak Słoń W Składzie Porcelany. Genialnie. Potem pokręciłam się po statku, zeszłam nawet do ładowni żeby pomachać łopatą. Niewolnicy mnie uwielbiali. Wyręczałam ich przez kilka godzin w najcięższych zadaniach, bo chciałam sobie poćwiczyć żeby mieć piękne napakowane ciało, o powabie podobnym do Ronniego Colemana. Poza tym zawsze przynosiłam troche suszonego mięsa dla moich zmienników. Ależ mieli miny gdy im coś przynosiłam. Słońca od roku nie widzieli, a co dopiero posiłku lepszego niż karma dla psów. Choć osobiście uważam, że puszki z mokrym żarciem dla psów są stygmatyzowane, widzieliście jakie mają makro? 

    Potem zjadłam obiadokolacje i udałam się na górny pokład by już do wieczora leżeć tam i się opalać. Jednocześnie unikałam dowódcy najemników, który już srogo panikował i mogłam wypatrywać następnej księżniczki do przechwycenia. Czy już wszystkieeee maaaasz, księżniczki! 

     Posejdon długo się nie wyczołgiwał ze swojej nory. Dziś wyglądał jak szaleniec, cały uwalony w kokainie, ręce mu drżały gdy wlókł przed sobą wózek z kolejną przeterminowaną kochanką. Ta wyglądała jakby miała totalnie wyjebane. Goła, nawet nie zakneblowana, noga na nogę zarzucona- no Bijons na wózku inwalidzkim. Brakowało mi tylko żeby go popędzała, a przysięgam zaśmiałabym się szczerze po raz pierwszy od baaaardzo dawna. Na krawędzi statku sama wstała z wózka i skoczyła w czerń okalającą pokład. Oczywiście powtórzyłam schemat z poprzedniego dnia i wytłumaczyłam jej wszystko bardzo szybko, bo było mi mokro i zimno. Wczoraj na 100% była cieplejsza woda. Jak zwykle było, łał, ale jak to, czemu i po co, łaaał, dziękuję Ci o wielka i wspaniała Tess, masz takie piękne bicepsy... Skromnie ją powstrzymałam i zaniosłam do kajuty by mogła złączyć się w uścisku pełnym przyjaźni wraz ze swoją przyjaciółką. Tak było. 

     - Jezu ale cuchniesz. 

     - A ty masz koszmarny ryj połamana kurwo.

    - Nie jestem kurwą tylko damą do towarzystwa!

    - On nam nawet nie płacił durna szmato... 

     Nie mogę tego dłużej słuchać, takie połączenia mnie wzruszają. Jutro wielki dzień, zostawiłam więc te dwie damy i powtórzyłam wczorajszy wieczorny schemat. Jutro się zatrzymamy i będziemy polować na wielkie mackowe gówno. 


                         ***** *** * ************


    W połowie nocy lotniskowiec się zatrzymał.

    Obudziło mnie walenie w drzwi i krzyki. Dowódca najemników organizacji przejął dowodzenie nad okrętem i jak prawdziwy przerażony kurczak kazał zatrzymać misje. A teraz pod moimi drzwiami roiło się od jego chłopaczków i dziewojek. Wszyscy coś tam krzyczeli, że mam wyłazić, bo dowódca wzywa, blablabla. 

     Umyłam twarz by się rozbudzić, nienawidzę jak mnie tak bezceremonialnie wyciągają z wyra na jakieś bunty. Ubrałam jeden z kombinezonów z kewlarowymi wstawkami, dopasowany do mojej ułomności. Założyłam kask motocyklowy z klapą która pozwalała widzieć w ciemności i połączyłam się z wabikiem, który mógłby mi się teraz przydać. Wezwałam mojego małego pomocnika jednym prostym kliknięciem i przygotowałam się do wyjścia z kajuty. Dwa pistolety są, katana jest, shotgun Kel-Tec KSG jest, możemy iść.

     Otworzyłam drzwi tak jak lubię najbardziej- z buta. Efektownym wyjściem powaliłam dwóch panów i jeszcze zgrabnym machnięciem kataną raniłam pięciu debili kłębiących się pod moją kajutą. Przebijałam się jak najszybciej na górny pokład. Cięłam po nogach i jak dobra gimnastyczka robiłam uniki. Dookoła panował chaos, w półmroku poruszałam się sprawniej i skuteczniej niż ta banda karków. Ciekawostka- Ci, którzy nie potrafili ukończyć akademii na swoich eksperckich poziomach zostawali właśnie takimi karkami. Byli zbyt durni by organizacja wynajmowała ich na zewnątrz. Nadawali się tylko do bezmyślnego pilnowania obiektów- taka ochrona w sklepie tylko bez karty inwalidzkiej i z lepszą bronią. Nie każdy seryjny morderca i psychopata to geniusz, trzeba się z tym pogodzić. 

    Ale dobra my tu gadu gadu, a ja już jestem na górnym pokładzie! 

    Strzelałam w stopy najemnikom usiłującym mnie złapać. Widziałam dowódcę najemników, darł ryja i wymachiwał łapami, jakby ustawianie w odpowiedni sposób tych pionków miało zmienić jakkolwiek ich sytuację. Spojrzałam na niego gdy dobiegłam do relingu. On też się na mnie patrzył, ale z autentycznym strachem na twarzy. Wolał mieć w garści osobę, która wie gdzie są wszystkie zaawansowane zabawki od Zeusa. 

     Pokazałam mu dwa faki i zeskoczyłam z lotniskowca prosto w paszczę ciemności. 

      Przynajmniej tak to wyglądało z jego perspektywy. 

     Skoczyłam w idealnym momencie. Wiedziałam, że mój pieszczoszek już na mnie czeka. Ześliznęłam się po szyi Hydry i rozsiadłam się wygodnie na jej plecakach. To naprawdę super, że organizacji udało się ją schwytać żywcem i zniewolić za pomocą czegoś, co najbardziej przeraża plackoziemcow- nowoczesnej technologii, przejmującej kontrolę nad umysłem jeńca. Hydra właściwie jest już tylko powłoką, która słucha moich rozkazów. Kto ma kask ten ma władzę nad potworem o 23 głowach. 

    Moja pomocnica wpełzła na pokład statku bez żadnego problemu. Zmiażdżyła kilku najemników po drodze, ale to ofiary... na które byłam gotowa. Nazwijmy ją jakoś żebym się ciągle nie powtarzała z tą diaboliczną nazwą.

     Lodzia wydarła kilka pysków na raz i wszyscy na lotniskowcu zamilkli. 

     - Dziękuję Lodziu. Ludu Cyklady, zebraliśmy się tutaj, by pokonać Krakena. Nie po to byście panikowali i wszczynali bunty, bo Wasz dowódca jest totalnym młotem i nie potrafi wykonywać moich prostych rozkazów. Przez to, że się tak brzydko zachowali się musiałam wezwać Lodzie przed czasem, a to oznacza że będzie chciało jej się jeść. Przynieście na pokład wszystkich, którzy polegli za nic. Społeczeństwo i tak nie będzie za nimi płakać. 

      Teatralnie zeskoczyłam z jej grzbietu i pewnym krokiem podeszłam do dowódcy Najemników. Wymierzyłam mu prosto w klatę i pociągnęłam za spust. 

     - Kto nie miał ani jednego minusa na zajęciach u Hadesa?- jakiś wyglądający jak szczur typek podniósł rękę - najszybszy awans w twoim życiu. Zorganizuj żarcie dla Hydry i wznów pracę tej wielkiej łajby. Pilnujcie Posejdona, żeby nie nawiał na końcówce i macie się zatrzymać dopiero na dwie godziny przed terenem trójkąta bermudzkiego. 

    - Tak jest.

    - Bądź grzeczny, to szepne dobre słowo Zeusowi i zostaniesz na tym stanowisku o wiele dłużej. Wybierz jeszcze z oddziału ludzi którzy nadają się do stresującej pracy. Miałeś same plusiki u pana od obserwacji to dasz radę. 

    - Tak jest. 

     Jezu jak dobrze słyszeć w końcu takie proste słowa, bez żadnego podważania moich kompetencji. To naprawdę bardzo świeże podejście. Między zaufaniem do mnie, a strachem jest pewnie bardzo cieniutka linia, ale naprawdę warto. Dzieciak na pewno wróci do domu cały i zdrowy przy takiej dozie rozsądku. 

     Zeszłam do pokoju w którym zostawiłam moje panienki do towarzystwa, dałam im znać co tu się działo żeby się uspokoiły. Ułożyłam kupkę szczurów spowrotem i udałam się na zasłużony spoczynek do własnej kajuty. 

   Rozebrałam się, schowałam pod kołderkę i zasnęłam. 

    Śniłam o dawnej Tess. Patrzyłam na nią z czułością. Gdyby nie odporność na jakiś wymyślny narkotyk i wielka dawka farta byłabym dalej taka jak ona. Ciężko bym pracowała i nic z tego nie miała. Życie dla mnie to teraz zabawa, mogę skakać z dużych wysokości, bić się z kim chce, łamać kości palcami bez żadnego oporu i kierować się instynktami. Normalni ludzie nie do końca powinni tak robić. Na pewno fajnie by się bawili, ale ta część gdzie ratuje Cię fart kiedyś się kończy. Przeważnie jeśli nie jesteś potworem naszpikowanym jakimiś mutagenami ciężko przeżyć spotkanie z przeznaczeniem. 


                               *.    *.     *.     *.    *.   


    Po zatrzymaniu Cyklady o poranku wyselekcjonowałam 20 najemników spośród przyprowadzonej na górny pokład grupy. Idealnie się nadawali, każdy z nich dostał sprzęt do nurkowania i pasy by przypiąć się do głowy Hydry. Dostali też po jednym APS. Poinstruowałam ich jak się zamocować na głowie potwora i kazałam przećwiczyć manewrowanie w tych niewygodnych pozycjach. To mój oddział samobójców. Mam ochotę im namalować czerwone kropki na środku czoła, ale wtedy mogą nabrać podejrzeń. Lodzia po wcześniejszej przekąsce była bardzo spokojna. Mając kask na głowie wydałam jej kilka rozkazów, żeby się nie stresowała tym zamieszaniem dookoła. Grzecznie pozwalała manipulować pasami przy swoich obleśnych pyskach i nie protestowała, gdy jeden z najemników przez przypadek pacnął ją w oko butem. Byliśmy gotowi. Teraz wystarczy wytłumaczyć Posejdonowi, że mój plan zakłada rzucanie nim. Powinno pójść wyśmienicie. 

     - Nie ma opcji wariatko...

     - Każdy ma swoją misję jaśnie Posejdonie. 

     - Ale ten pomysł jest durny. Widziałaś kiedyś Krakena? 

     - Tak, widziałam twoje nagrania, dlatego mój plan zakłada wykorzystanie jego słabości na naszą korzyść. Mamy Hydrę do pomocy, zwierzaka, który nie chciał się słuchać Ciebie, ale najwyraźniej mój nie wyżarty przez kokainę mózg jej bardziej odpowiada. 

    - On ma zęby. 

    - Owszem, dlatego będziemy mieli coś co nam pomoże. 

    - Niby co przebije zęby Krakena? 

    - Siła pierdolnięcie nami przez Hydrę. Poczekamy na odpowiedni moment, moi ludzie będą nas osłaniać z dołu, potem mają też nas zgarnąć. Na statku będą nawalać z ciężkich dział, będzie dobrze. 

     - Jakby to miało być takie łatwe, to już dawno bym to zrobił sam. Bez twojej... pomocy... 

     - Czemu nikt mnie nie docenia? Uwierz, miałam lekcje Biologii całkiem niedawno, ty pewnie z 20 lat temu, dlatego nie pamiętasz pewnych ważnych rzeczy o anatomii ośmiornic. Bo Kraken to tylko przerośnięta wkurwiona ośmiornica. Ostatnio sporo o nich czytałam i w przeciwieństwie do ciebie wiem coś, co działa na naszą korzyść. 

    - Zginiemy - powiedział poważnie i zatrzasną mi drzwi przed nosem. 

    To urocze... myśli, że ma jakikolwiek wybór. 

    Wierzyłam jednak, że przygotuje się jak trzeba, założy odpowiednie ubranka i będzie wspaniałą kulą armatnią. 

     Sama musiałam się ładnie ubrać. Żadnych zbroi z kewlarem! Czas na kostium kąpielowy zasłaniający mnie od kostek po szyję. Nałożyłam też ochraniacze na kolana i łokcie, bo to zdecydowanie się przyda i takie śmieszne butki które wyglądały jak skarpetki rozdzielające palce. Miały mega powierzchnię antypoślizgową, musiałam bardzo ostrożnie w nich chodzić po statku, bo chwila nieuwagi i wyrżnęłabym się jak długa. Zaszłam do Kajuty Posejdona i odkryłam, że jego ubranie na misję to koszula w kwiatki, biała podkoszuleczka i szorty plażowe. Klapki... Kretyn założył klapki. 

     - Wyjebiesz się w tych klapkach. 

     - Ten klapek utknął kiedyś w pewnej bardzo...

     - Nie, błagam, wujku, nie kończ tej historii. 

     - Żałuj, jest bardzo barwna. 

     - Mam dla ciebie Cerberosa. Taka konkretną dawkę. Powiem Ci jedno, teraz naprawdę mam działko w protezie więc nie fikaj. Wtedy mnie zaskoczyłeś, teraz jestem po podwójnej maksymalnej dawce dobowej. Nie wkurwiaj mnie i słuchaj rozkazów, bo od tego zależy powodzenie misji. 

     - Ile razy dowodziłaś? 

     - Mam nie liczyć ćwiczeń w akademii zabójców? Ani razu. To będzie zajebisty debiut. 

     Posejdon uśmiechnął się jak dumny wuja i włożył sobie do gęby cygaro. Śmiał się ze mnie całą drogę na górny pokład. Założyłam kask motocyklowy, tym razem wodoodporną wersję połączona z małą butlą tlenowa, która starczy tylko na 2 minuty. Większa by mi tylko przeszkadzała. Mój towarzysz potrafił wytrzymać pod wodą bez oddechu przez 10 minut, nie potrzebował takich bajerów. Ciekawe czy jak wejdzie do wody to zmieni się w syrenkę? 

    Powiedziałam dowódcy gdzie są ich działka, gdzie ma je rozstawić i jak ma dowodzić ostrzałem. Gdy wpłyniemy do trójkąta, nie będzie szans na dokładniejsze porozumienie się. Ja będę na dole, przymocowana do łba wielkiego potwora. Miejsca na kolejne radyjko brak, a szczerze powiedziawszy nawet nie miałam ochoty dowodzić dwoma uderzeniami na raz. Dadzą sobie radę i tak od nich zależy bardzo niewiele. 

      Pomogłam Posejdonowi się zamocować i zrobiłam to samo z moim pasem. Teraz jesteśmy zdani na Lodzie. Wydałam jej rozkaz zejścia z pokładu więc powoli i w miarę delikatnie rozwinęła ogon i udało jej się nie zanurzyć łbów z nami wszystkimi w wodzie. Płynęliśmy szybciej niż Cyklada, która w porównaniu z mitycznym wężem wodnym była jak wielką niezdarna krowa w basenie. 

   Po dwóch godzinach wpłynęliśmy w strefę, gdzie woda miała inny kolor. Powietrze było ciężkie i śmierdziało stęchlizną. Wystrzeliłam flarę żeby Cyklada się zatrzymała. Z tej odległości spełnia swoją misję. 

    Zresztą Kraken pewnie już wie, że tu jesteśmy. 


1 komentarz:

Byłoby miło, jakbyś, no wiesz, coś napisał :v tak z serca :v